Niestety przeczytałem notkę Seamana o tych nieszczęśnych "taśmach prawdy", i nie wytrzymałem ( A obiecywałem sobie niczego w tym kierunku nie robić, zakładając z góry fejkowy charakter całej afery): odsłuchałem ok 80% jednej, dwugodzinnej rozmowy Bieńkowska - Wojtunik.
Szczególnie interesował mnie kontekst wypowiedzi Bieńkowskiej o legendarnych już "6 tysiącach", za które to pracuje "złodziej albo idiota".
(Jakoś nigdy nie uwierzyłem w to, że Bieńkowska mogła pleśc takie bzdury.)
Prawda okazała się szokująca: Otóż, wyobraźcie sobie Państwo, Bieńkowska niczego takiego nie powiedziała.
Te cytowane wszędzie wyrywki o "6 tysiącach" i "idiotach", powielane masowo w mediach prawicowych, ale także religijnych, są nieudolnie wyrwanym fragmentem dłuższej wypowiedzi, opisującej nie tyle sytuacje Bieńkowskiej, co konkretnie jakiejś jej znajomej a właściwie wszystkich zatrudnionych na stanowiskach ministerialnych. Chodzi tam o to z grubsza, że
6 tysięcy dla wiceministra to za mało, i że ta ścieżka kariery kończy się czesto klepaniem biedy, podczas gdy ich koledzy nieministrowie mają tych możliwości zarabiania i kontynuowania karier bardzo dużo.
Fragment rozmowy, stanowiący logiczny,właściwy i pełny kontekst do "złodzieja albo idioty" jest całkiem spory - to aż około 10 minut nagrania (31-42 na YT nagraniu dwugodzinnym)!
A tak swoją drogą, to można pogratulować niepokornemu dziennikarstwu, że udało mu się wcisnąć tak bezczelny fejk w medialny obieg.